wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 1

*** Z perspektywy Naomi

  Sobota, godzina 6.00. Obudził mnie dzwonek w telefonie, który nastawiłam dzień wcześniej. Był weekend i szczerze mówiąc, nie miałam najmniejszej ochoty wstawać, a co dopiero wykonywać jakiekolwiek czynności potrzebne do życia. Ale cóż, musiałam. Podeszłam do szafy, stała na samym środku pokoju. Była stanowczo za duża jak na mój gust. Wyciągnęłam z niej szare dresy i niebieskie buty. Następnie poszłam do łazienki, na całe szczęście była wolna. Wzięłam krótki, ale przyjemny prysznic. Umyłam zęby, założyłam ubranie i udałam się w stronę kuchni. Z szafki wyciągnęłam wodę i na uszy założyłam słuchawki, po czym puściłam swój ulubiony kawałek. Bieganie mnie bardzo odprężało, można powiedzieć że było moim hobby. Uwielbiałam wszystko, co związane ze sportem. Mieszkałam w Londynie, dla mnie było to miasto wolności. Po prostu dobrze się tu czułam. Miałam cztery ''współlokatorki''. Były moimi przyjaciółkami, a zarazem jedyną rodziną. Wychowałam się w Edynburgu, spędziłam tam 18 lat życia. To bardzo dużo. Do dziewczyn wprowadziłam się niecały rok, zaraz po śmierci rodziców. Wróciłam po około godzinie. Praca w kawiarni zaczynała się o 10.00, więc miałam jeszcze trochę czasu, aby poleniuchować. Najpierw należało mi się śniadanie. Otworzyłam lodówkę. Miałam do wyboru resztki pizzy, którą jadły wczoraj Charlie, Rosalie i Harriet, nieświeżego kurczaka, tułał się w domu chyba od tygodnia, albo owocowe musli. Oczywiście wybrałam musli z jogurtem truskawkowym. Po wszystkim włączyłam komputer i przeglądałam strony internetowe. Nawet nie wiem jak szybko upłynął czas. Tak jak w przysłowiu ''Przez palce''. Gdy wreszcie obudziłam się z tego ''transu'' wróciłam na górę. Założyłam na siebie czarne spodnie i zwykły, niebieski T-shirt. Byłam gotowa do wyjścia. Moja praca zamykała się na pięciu godzinach podawania ludziom kawy i uśmiechania się do nich. To nie było straszne, ale tak właśnie mnie przytłaczało. Czasem wydawało mi się, że z dziewczyn jestem jedyną odpowiedzialną osobą. Kochałam je jak własne siostry, ale tak właśnie było. W każdym razie wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Po niecałych 15 minutach byłam na miejscu. Kluczyki do kawiarni były powierzone mnie, więc weszłam pierwsza. Przychodzili tu głównie ludzie, którzy chcieli porozmawiać. Było to miejsce ciche i spokojne, wręcz idealne do rozmów. Nie miałam ochoty stać za ladą, lecz musiałam. W końcu za coś żyć musiałam. Przez cały dzień nie działo się nic ciekawego. Gdy wyszłam udałam się prosto do domu. Wybierałam się dziś na imprezę, nie wiem jakim cudem. One umiały mnie przekonać do wszystkiego. Weszłam do domu, w którym panował jak zwykle bałagan. Mi to nie przeszkadzało, a nawet jeśli, to w sumie nie chciałam się odzywać, czy robić jakichkolwiek awantur. Usiadłam przy stole, siedziały przy nim Charlie i Vanessa.
-Hej- uśmiechnęłam się, rzucając na Nesse miłe spojrzenie.
- Cześć- odparła Charlie, odwzajemniając uśmiech.
Mogłam tak z nimi rozmawiać nawet parę godzin. Czułam się wesoła i wyluzowana. Kochałam to uczucie. Być może pozwalało mi zapomnieć o tym co mnie kiedyś przeszło. Nie chciałam do tego wracać.



*** Z perspektywy Rosalie

     Siedziałam w swoim pokoju i rozmyślałam. Udało nam się wyciągnąć Naomi na imprezę. Cieszyło mnie to, nawet bardzo. Tylko jest jeden problem. Zawsze, gdy każdy szczegół jest już perfekcyjnie dopracowany, pojawia się to pytanie. W co się ubrać? To prawdziwa męka. Dzieliłam pokój z Vanessą, co znaczyło, że dzielimy również ubrania. Ta świadomość mnie nieco pocieszała. Długo szukałam idealnego stroju. Po paru godzinach wybrałam śliczną, czarną sukienkę. Prezentowała się idealnie, jak na moją sylwetkę. Weszłam do łazienki. Nałożyłam na twarz lekki makijaż, który na co dzień mi nie towarzyszył. Nie lubiłam chodzić w szpilkach, no chyba że chyba że była sobota wieczorem. Jeżeli mam być szczera to nocą stawałam się zupełnie inną osobą. Szaloną i ciekawą świata, a dniem grzeczną i miłą. Dziwne, ale cóż. Siedziałam przed lustrem, nieustannie poprawiając swój wygląd. Przerwała mi Harriet, która niemal na cały głos krzyknęła:
- Rosa, długo jeszcze?!
- Jeszcze 5 minut, za chwilę wyjdę!
Zamierzałam dotrzymać i tak obiecałam tak zrobiłam. Zdenerwowana Harriet weszła do łazienki, a ja udałam się do salonu. Musiałam zapytać się jak wyglądam, tak na wszelki wypadek.
- I jak?- zapytałam.
- Wyglądasz świetnie- powiedziała Nessa.
- Naprawdę niezle- dorzuciła Charlotta
Wiedziałam, że mogę im ufać. Była już 19.00, a na 20.00 byłyśmy umówione w klubie. Dziewczyny wyglądały równie pięknie. Szczególnie podobała mi się kremowa sukienka Harriet, była świetna.  Wyszłyśmy z domu, udając się do samochodu Naomi. Nasz dom był przytulny i duży, a muszę przyznać, że to rzadkie połączenie. Zazwyczaj albo jest duży, albo przytulny. Przeprowadziłam się do Londynu 4 lata temu, wraz z rodzicami. Od 3 lat mieszkam tu, z nimi. Moi rodziciele nie byli z tego zadowoleni. W końcu ich do tego przekonałam. Teraz żyło mi się dużo lepiej, ale bardzo ich kochałam. Cieczyłam się z tego, że mam kochającą rodzinę, taką prawdziwą. Moje przyjaciółki były dla mnie ważne, ale to było coś innego. Miałam wielkie szczęście. Po jakiś 20 minutach byłyśmy w klubie. Zamierzałam się tej nocy dobrze bawić, ale nie do nieprzytomności. Tego nie chcę. W drodze powrotnej to właśnie ja miałam prowadzić, więc musiałam zachować trzezwość. To była trochę niesprawiedliwe. Tylko ja i Naomi miałyśmy prawo jazdy, więc kierowałyśmy tylko my. Ale nieważne. Chciałam się wytańczyć i wyszaleć. Może trochę przesadzałam, ale wydaje mi się, że miałam do tego prawo. W końcu miałam dopiero 19 lat.

*** Z perspektywy Charlie

Godzina 22.00, byłam nieco pijana. Usiadłam przy barze. Spojrzałam na siedzącego obok chłopaka. Miał blond włosy i wydaje mi się, że niebieskie oczy. Wyglądał na smutnego, był chyba sam. On również na mnie spojrzał. To była taka wymiana spojrzeń. Nie szukałam miłości życia, a nic nie szkodziło mi do niego powiedzieć. Ale najpierw musiałam się upewnić:
- Jesteś sam?
- Tak, ty pewnie też?
-Nie, nie jestem sama. Z przyjaciółkami.
- Super.
On chyba nie chciał ze mną rozmawiać. Nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, więc nie będę się narzucać. Jeżeli nie chciał, to nie. Dla mnie to było dosyć proste. Cały wieczór się dobrze bawiłam, o to chodziło. Tańczyłam i było fajnie. Nigdzie nie mogłam znaleść Harriet, Charlie, Rose i Nessy, ale to było moje najmniejsze zmartwienie. To był duży, wręcz ogromny klub. Piłam drink za drinkiem. Nie wiedziałam nawet kiedy straciłam świadomość. Nie byłam pewna gdzie jestem, był na maksa pijana. Chciałam być w domu, w swoim łóżku. 

***
Obudziłam się dopiero rano, w łóżku. Byłam z siebie dumna, że byłam w łóżku, a nie przyrożnym rowie. Po omacku szukałam telefonu. Nic nie pamiętałam z poprzedniego wieczoru. Spojrzałam na ścianę. Była w kolorze niebieskim, mój pokój był w kolorze bordowym. Przez chwilę dotknął mnie lekki wstrząs. Nie byłam w swoim domu, to było pewne. W końcu znalazłam telefon. 30 nieodebranych połączeń. No ładnie. Oglądanie wiadomości czy dzwonienie do kogoś było ostatnią rzeczą o której wtedy myślałam. Zeszłam z łóżka i miałam zamiar ubrać się w swoje ubrania. Nie znalazłam ich. Byłam w męskiej koszuli. Serce zaczęło mi mocniej bić. Co zrobiłam poprzedniego wieczoru? Gdzie jestem? To była dla mnie jedna wielka zagadka. Postanowiłam zejść na dół, po schodach. Trochę obawiałam się prawdy, która prawdopodobnie zaraz wyjdzie na jaw.




 



                                                                                                        

 

 


















poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Uwaga :)

Pierwszy rozdział pojawi się jutro, ewentualnie w środę. Rozdziały będę dodawała w środę i niedzielę. Mam nadzieję, że wam się to spodoba. Dzięki za uwagę. Jeżeli to czytacie, to piszcie komentarze. Chciałabym wiedzieć czy ktoś to będzie czytał. Miłego dnia, Hania :) .